Forteca

Tak bym sobie w sumie określiła to co robię. Fortecę robię.

I zupełnie w swoim stylu mogłabym napisać na ten temat bardzo dużo słów. Bo wszystko jest ważne, wszystko miało znaczenie i wszystko się rozpadnie jak nie będę robić fortecy. A w tych rzadkich momentach kiedy się albo zapominam, albo coś mnie kusi żeby zaryzykować – bardzo szybko zaczynam rozumieć po co ludziom fortece.

Moją fortecę można nazwać inaczej. Mniej ładnie. Mniej akceptowalnie.

Obojętnością.

Mimo że tak naprawdę nie ma w tym grama obojętności.

Kiedyś miałam taką naiwną misję życiową żeby się na siłę odróżniać od innych, bo tacy sami ludzie, szarzy, bez wyrazu, w moim odczuciu przegrali życie już na starcie. Potem miałam równie naiwną misję życiową polegającą na tym, że będzie zupełnie odwrotnie – i próbowałam na siłę „być” jak inni. Nie mając zielonego pojęcia co stoi za tym, że inni robią to co robią i są jacy są.

No nie wyszło. Nie wyszło z resztą mało spektakularnie, bo znowu wylądowałam na stanowisku klasowego dziwadła, tyle, że tym razem żałosnego a nie buntowniczego.

Ale długoterminowo poddawanie się nigdy mi nie wychodziło, więc na studiach stwierdziłam, że podejdę do tego od strony komina, skoro drzwiami i oknem się nie dało. I postanowiłam się nauczyć relacji międzyludzkich z podręczników. To już się zbiegło z terapią, więc częściowo zadziałało – zaczęłam rozumieć JAK to działa, chociaż nadal nie rozumiałam PO CO. Patrząc na to retrospektywnie, wcale się nie dziwię, że nie rozumiałam (nie żebym teraz rozumiała…) – głównym powodem robienia wokół siebie fortecy jest to samo co umożliwia zrozumienie po co.

Tbc.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s