Taka już jest zależność że jak nie ma problemów to raczej nie piszę. Jak są to piszę. Okazuje się, że nawet jeśli pozytywnie, to dalej oznacza problemy (tylko jeszcze tego nie wiem, hahaha).
Spotkałam na swojej drodze wielki głaz. Ten głaz nie chce drgnąć. I nie da się go obejść. Udawanie, że tak na serio bardziej mnie interesuje trawa wokół głazu też nie spowodowało, że głaz zmienił swoje położenie chociaż o milimetr. Próba badania składu głazu doprowadziła mnie do wniosku, że nie umiem badać składu głazów. Odważnie strzelając powiedziałabym, że może to mieć jakiś związek z tym, że ćwiczyłam do tej pory (i jestem zajebiście dobra w) głównie wiercenie dziur. W słoikach z dżemem. Patyczkami higienicznymi.
Jako że spanie odpowiednią ilość godzin okazuje się mieć duże znaczenie jak się próbuje ogarniać głazy, głaz, oczywiście, leży nadal tam gdzie leżał, a ja jestem jedno załamanie nerwowe, zbieranie szyszek z wielkich świerków i racuchy z jagodami, oraz pół piwa (zanim dotarłam do połowy już zaczęła mnie boleć głowa) dalej.
Ciąg dalszy jak wstanę.
Samemu ciężko unieść głaz, ale w więcej osób już jest takowa możliwość. Albo chociaż inne punkty widzenia pomogą znaleźć rozwiązanie jak ten głaz przesunąć lub ruszuc o milimetry. A to już coś. 😉
PolubieniePolubienie
Zgadza się 🙂 to nie jest głaz nieruszalny, po prostu na ten moment jego ruszenie przekroczyło moje umiejętności kombinowania 🙂
PolubieniePolubienie