Wczoraj waga mi pokazała 88,5 i mimo że to jeszcze nie jest 82 przy których przebiję granicę otyłości (w dół oczywiście i wg tego głupiego BMI, ale nie utrudniajmy sobie niepotrzebnie życia), to dzisiejszy dzień był na tyle stresujący, że uznałam iż oto nadszedł ten dzień w którym spróbuję znowu zacząć biegać w celu wypstrykania się z adrenaliny.
Przebiegłam (na zmianę z marszem, nie będę na siłę szarżować na pierwszy raz) 1,5km (w połowie mi się włączyła ta głupota – serio nigdy wcześniej nie słyszałam – i znowu nie mogę przestać się szczerzyć do niczego :D) , wróciłam do domu i myślałam, że padnę. Padłam. Po czym wstałam minutę później i zrobiłam jeszcze 25min trening. I mogę więcej, szybciej, bardziej, ale wiem, że jak przegnę to znowu będzie źle – więc na dzisiaj pass.
Już zapomniałam jakie to jest uczucie jak się biega. Od tak dawna jestem grubym straszydłem, że przez myśl by mi nie przeszło, że znowu będę mogła biegać. I to jest jedna z najlepszych rzeczy pod słońcem 🙂
Z tymi endorfinami podczas biegania to jest dla mnie jakaś podejrzana sprawa. Jedyne co czuję podczas biegania to zmęczenie, a jedyną radość jaką odczuwam, to jak już się zatrzymam i jest to radość z faktu, że już nie muszę dalej biec 😂
PolubieniePolubienie
Po co biegać jak nie lubisz? Serio, ja bym nie robiła ćwiczeń których chociaż minimalnie nie lubię, a nie lubię np. łażenia po górach tylko po to żeby łazić – i unikam jak ognia 🙂
Tbh, ja mam w nosie endorfiny bo nie na to liczyłam, ja po prostu muszę jakoś spalić adrenalinę i nadmiar pobudzenia z niej wynikający, a bieganie chyba daje mojej głowie wrażenie że już uciekła przed tym nieistniejącym zagrożeniem, więc mnie uspokaja. Jakiekolwiek efekty uboczne są właśnie tym – efektami ubocznymi 🙂
PolubieniePolubienie
Aaa, czyli to uczucie, to niekoniecznie endorfiny. Ma sens. Biegam, bo muszę się zmęczyć. Poza tym przy mojej wiecznej walce z wagą bieganie jest najskuteczniejsze. Jakoś tak mnie ubija. Siłowni nie lubię jeszcze bardziej 😉
PolubieniePolubienie
No tak, po endorfiny to jem czekoladę 😀 chociaż ostatnio prawie zwymiotowałam od ilości cukru, bom już chyba odzwyczajona (ilość cukru w cukinii, której jem najwięcej, raczej nie dorównuje czekoladzie).
Mi się szybko nudzi niestety, jakbym miała tylko biegać to bym szybko przestała, ale taka wymiana z hiit, rowerem, jogą itd robi mi bardzo dobrze 🙂 możesz spróbujesz jazdy na rolkach? To też jest niezłe (ładnie tyłek rzeźbi – jak mi kiedyś wyrzeźbiło to własny ojciec mnie opieprzał że mam za wielki – w sumie wtedy moda była inna, ale jednak zwracanie uwagi na tyłek 14 letniej córki uważam za nieco dziwne hobby) i można dalej zajechać niż dobiec 🙂 tylko teraz te rolki co produkują to jakiś shit (kupiłam kilka par i wszystkie mnie wkurwiają)
PolubieniePolubienie
Jak cukinię od maja wcinasz, to nie dziwota, że Cię czekolada zamuliła. Szacun za te 10 kg w dół. Nadrabiam wpisy z ostatnich 2 miesięcy 😉
Niestety liczba sportów jakie mogę uprawiać jest dość ograniczona, bo mam zerwane więzadło krzyżowe i mi kolano czasami „wypada” jak się nie pilnuję. Czyli rolki odpadają, a wszystkie fitnessy w ograniczonym zakresie, bo bez skakania. Rower za to jest moim przyjacielem 🙂
PolubieniePolubienie
Wcinam dokładnie od 15 kwietnia 😀 Musiałam przestać w pewnym momencie tak ostro trzymać się diety bo nagle straciłam całą siłę i chęć do życia i się okazało że jednak jakieś węglowodany żreć muszę (jak zaczęłam dorzucać jakiś serek czy galaretkę tu czy tam, to stopniowo i siła wróciła). No i muszę jeść zdecydowanie więcej mięsa niż kiedyś – jem takie ilości na tydzień co kiedyś jadłam na miesiąc, co wymaga utrzymywania odpowiednich zapasów w zamrażarce i jest upierdliwe jak zapomni się rozmrozić rano… I oczywiście kosztuje odpowiednio więcej niż tanie fastfoody. Na razie 9kg, za jakiś tydzień strzelam że będzie 10 😉 wychodzi mi mniej więcej 0,9kg na tydzień, trochę za dużo, ale trochę też mnie to nie obchodzi tak długo jak widzę zmiany w wyglądzie.
A byłaś na jakiejś rehabilitacji czy tego się nie da zrehabilitować? Mój mąż zerwał sobie jakieś więzadło w kolanie, łaził grzecznie na rehabilitację i nawet już mu rolki wychodzą, chociaż mówi że czuje to kolano. Może to jest jakieś rozwiązanie?
PolubieniePolubione przez 1 osoba
Czyli po szalonym początku doszłaś już sama do tego co dla Ciebie najlepsze. Trzymam kciuki, bo dla mnie 2-3 miesiące to jest ten moment kiedy już mi się nie chce i znowu zaczynam żreć.
Rehabilitacja nic nie da, bo jest zerwane i nie odrośnie. Jedyne co mogę zrobić (poza rekonstrukcją, której świadomie nie robię, bo tak ogólnie to mnie nie boli), to wzmocnić mięśnie, żeby trzymały kolano. Bez skakania można żyć 😉
PolubieniePolubienie
No można, ludzie to zwierzątka bardzo kreatywne i wymyśliły ćwiczenia też na takie okazje 😂 mi się nie może nie chcieć bo mam pcos i będę się zwyczajnie beznadziejnie czuła i będę chorować co chwila jak mi się nie będzie chciało (to raz) oraz bez tego nie mam szans na nawet jedno dziecko (to dwa). „Nie chce mi się” po prostu nie wchodzi w grę.
PolubieniePolubienie