Tak(tycznie) koniec świata

Niezależnie od starań, wszystko może pójść nie tak. Na przykład emocje mogą postanowić odwalić cyrk bez ostrzeżenia (no dobra, może jednak ostrzegały… trochę) jak stwierdzą że mają dość pracy.

Spędziłam sporą część dnia na płaczu. Którego nie umiem zrozumieć ani wyjaśnić. Z perspektywy stwierdzam, że bardziej „rozumiałam” na początku niż teraz, ale wygląda na to jakby to nie był wynik czegokolwiek aktualnego, bo mało które aktualne sprawy mają w ogóle potencjał wysadzania mnie w powietrze, więc cokolwiek mnie wybuchło, raczej zbierało się od dłuższego czasu.

Dla jasności, bo zaczynam pisać jakbym wiedziała… Nie wiem. Serio nie wiem, nie rozumiem. Tak jak zwykle szukam wyjaśnienia i ono się znajduje dość szybko (prawdziwe lub nie, ale przynajmniej wiarygodne, żeby obrać sobie jakiś cel), tak teraz pasuje wszystko i nic. Nic mi nie klika, nic nie jest wiarygodne.

Co znaczy że nie mogę rozwiązać problemu. Czyli będzie sobie tkwił aż znajdę albo sposób albo przyczynę.

O ile napady płaczu bez przyczyny mogę skwitować przewracaniem oczami (co naprawdę zabawnie wygląda jak się równocześnie płacze, sprawdziłam w lustrze), to uczucia braku nadziei chyba już nie mogę, bo mocno mi hamuje głowę.

😦

10 uwag do wpisu “Tak(tycznie) koniec świata

    1. Konkretne przyczyny wcale nie dają się łatwiej opanować niż niekonkretne, ale możesz świadomie przeanalizować czy to jest coś co się zmienić da czy nie, czy to jest warte czy nie, czy masz zasoby i siłę żeby się z tym bić (czy nie). Niewiele to zmieni, ale wiadomo od czego można próbować odwrócić swoją uwagę (co też nie zawsze ma sens). Brak konkretów to pole minowe. Nieoznakowane. I podpisane jako miejsce na piknik.
      Bardzo chcę napisać że będzie lepiej, ale bym kłamała jakbym napisała bo sama w to nie wierzę. Mimo to wiedza mi mówi że to mija, i tego się trzymajmy. 😑

      Polubienie

      1. Wczoraj usłyszałam, że płacz ma właściwości oczyszczające. Nie powiedziałam nic, a pomyślałam, że no w sumie racja, oczyszcza kanaliki łzowe, i poczułam, że jak tak dalej pójdzie to mi się ten humor w cynizm, broń borze szumiący, zmieni i będę już totalnie aspołeczna, co jest krokiem w bardzo złym kierunku. Postanowiłam nie parskać tylko się zgodzić i nic nie mówić dalej (nieźle mi szło, szkoda przerywać). A tak serio- zależy czy problem już jest rozwiązany czy nie – jak nie jest to raczej nie puści.

        Polubienie

      2. Znikanie niczego nie rozwiązuje. Co najwyżej urywa, bez jasnego postawienia sprawy, a to jest w sumie jeszcze gorsze niż definitywne pozbawienie złudzeń (siebie albo kogoś). Niedopowiedzenia są pociągające dopóki lubisz masochizm. Później zostają z tego tylko same tortury.

        Jestem na diecie, ostatnia próba picia alkoholu skończyła się trzydniowym ciężkim kacem i tygodniowym dochodzeniem do siebie. Mimo całej ujowości aktualnego nastroju (m.in. poczucia że lepiej dla wszystkich by było jakbym już umarła) pogarszanie go kacem uważam za nieco nieludzkie.

        Polubienie

      3. Może i tak, tylko tak jakby mam niecały miesiąc na napisanie doktoratu i brak czasu na wszystko, nie mówiąc już o wycieczkach do wawy. Poziom napięcia na wszystkich wskaźnikach wywalił mi skalę, przestałam jeść to co powinnam (ale nie przestałam intensywnie ćwiczyć, więc gwałtownie tracę stabilizację) i generalnie to czekam aż po prostu się przewrocę i już nie wstanę. Możemy o tym pomyśleć najwcześniej za miesiąc.

        Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s