To dziwne uczucie jest

Jak już zupełnie wszystko zaczyna być albo jest na swoim miejscu, a mi przychodzi do głowy, że jak już wszystko dotrze na swoje miejsce i się tam zatrzyma… to za cholerę nie będzie to normalne.

Ostatnim razem jak wszystko (o czym wiedziałam) było na swoim miejscu, wytrzymałam jakieś 2 miesiące bez ruszania tego stanu (i do dziś nie mam pojęcia jak mi się to udało, więc nie mogę po prostu zastosować tej samej strategii). I to nie było normalne. To było… dziwne. Łącznie z pełną świadomością tego, że to nie jest coś z czym człowiek normalnie, codziennie sobie żyje, tylko jakieś, nie wiem, zawieszenie. Prawda, bardzo szczęśliwe i ukontentowane zawieszenie, ale, no właśnie: co z tego?

Za każdym razem jak siadam przed telewizorem z zamiarem obejrzenia filmu i siedzenia spokojnie przez półtorej godziny – wychodzi z tego bardziej półtorej minuty… Wysiedzenie w miejscu taki czas to cięższa robota niż przerzucanie się między wieloma zadaniami równocześnie planując obiad i precyzyjnie wyszukując błędy w tym co czytam na boku. Jeśli zadanie nie jest wystarczająco bardzo skomplikowane – to mi się zwyczajnie nudzi. W sumie jest nawet lepiej (gorzej…) – to nie jest coś z czym się urodziłam. To jest coś co (znowu) sobie wyćwiczyłam, uznając że to genialny pomysł (spoiler alert: to był głupi pomysł).

Ludzie pracują i pracują, czekając aż w końcu będą mogli sobie w spokoju odpocząć. Przez tydzień (albo dwa jak pracowali więcej żeby zarobić na dwa) w tanim motelu 3 kilometry od morza. Jak już dotrą na plażę, to padają spać na wciskający się (absolutnie) wszędzie piasek, a wieczorem padają spać na twardy materac. Ewentualnie poimprezują trochę, bo na wakacje się jedzie nawalić do porzygu żeby jeszcze bardziej dobić swoje ciało, albo to co jeszcze z niego przetrwało poprzednie wakacje do porzygu, (nie wiem w sumie, idea odpoczywania na imprezach jest mi obca) a potem czekają 50 tygodni na następne wakacje.

A ja wiem, że za 2 tygodnie mam urlop planowany od prawie miesiąca i na razie więcej o tym gadam niż rzeczywiście wierzę, że to będzie miało rację bytu. Bo im bliżej wyjazdu (na zadupie w góry, absolutnie nie między ludzi i do własnego domu, więc żeby mnie tam wirus dopadł, to musiałby naprawdę pokonać kosmicznie miażdżące prawdopodobieństwo – praktycznie to w sumie zerowe…) tym jest… gorzej. To znaczy, jeszcze tydzień temu absolutnie mnie to nie ruszało, wręcz mówiłam (teraz dociera reality – wmawiałam sobie) że się bardzo cieszę. Dobra, bądźmy poważni już – to jest urlop urlop, a nie urlop=praca w innym miejscu. To znaczy, że nie będę pracować.

„Nie będę pracować” zwykle idzie w parze z westchnieniem ulgi. Prawda?

U mnie idzie w parze z „Kurwa, co ja ze sobą zrobię przez bite dwa tygodnie, 14 dni, ciągiem????”. I im bliżej wyjazdu tym bardziej rozumiem, że mam problem, i że to znaczy, że naprawdę nie będę mogła pracować, nawet na minutkę tylko coś sprawdzić ojej atupani coś chce muszę jej pomóc koniecznie teraz aaaaaaaaaaaa!

Jestem mądra. Wiem, że tak nie można. Wiem, że zalewanie sobie mózgu dopaminą źle się kończy. Wiem też, że jestem od tego uzależniona. I że głównym źródłem mojego narkotyku jest moja praca. Oraz że mając prawie 30 lat, mam więcej siwych włosów niż miała moja matka w tym samym wieku. Wiem też wiele wiele więcej różnych faktów i ciekawostek, ale odbiegam sobie w takie szczegóły żeby nie myśleć o głównym punkcie.

Za 2 tygodnie będę w cichym domu z własną głową, która będzie się domagała odpowiednio bardzo obciążających bodźców i ich nie dostanie. I trzeba będzie ten odwyk przeżyć, dla dobra ludzkości.

To już pająków mniej się w życiu bałam, serio :/

2 uwagi do wpisu “To dziwne uczucie jest

  1. “Kurwa, co ja ze sobą zrobię p????” to samo pytanie zadaje mi szef kiedy mowi mi e
    ze mam nie pracowac w weekend.
    Żal mi samej siebie a w następnej chwili mówię sobie, praca to lepsze coś niż nic.

    Wróciłam przed chwilą do domu, popijam herbatę która smakuje dziwacznie, ponieważ ukroiłam cytrynę nożem, którym wcześniej kroiłam cytrynę.

    tesknię za drugim człowiekiem i jednocześnie nie mam siły na koljne porażki, zostane przy tęsknocie, pracy… to już niedługo tik-tak, tik-tak

    Polubienie

    1. Nie lubię września – robi ludziom papkę z mózgu.
      Na drugim końcu masz siedzenie i gapienie się w ścianę bez celu – całe dnie. To już serio lepsza praca. Chociaż nie wiem ile można tak „przeczekiwać” zapieprzaniem w kółko – i w sumie CO przeczekiwać?

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s