Jeśli serio chodzi o nic to się budzę i po poprzedniodziennym „japierdolejakatadziuragłęboka” nie ma śladu. Wypłacze się, wyśpię i będzie ok. Tak to powinno działać, tak to działa prawie zawsze. Prawie. Zawsze się bałam i będę bała co będzie jak się obudzę i nie będzie ok, dlatego że ostatnim razem jak tak było to się okazało że mam depresję. Generalnie postanowiłam się tym nie przejmować bo od lat paru jednak to działa. Straciłam czujność, przestałam się zastanawiać, mam ciekawsze rzeczy do roboty…
Surprise, motherfucker, dzień nadszedł. Wczoraj konkretnie. Przedwczoraj podczas rozmowy znowu coś pstryknęło, trochę jak ostatnio struna w skrzypcach. Ale to chyba była jedna za dużo. Nie wiem, nie zwróciłam uwagi, uznałam że nic mi nie będzie. Bo zwykle nie było. Reguła jednej nocy na rozwałkę i rozklejkę i następnego dnia jadę dalej. Nawet napisałam to w mailu. W mailu o 4 nad ranem bo nie mogłam spać. Nie mogę spać od miesiąca. I uważam że nic mi nie będzie.
Tyle że dnia następnego (czyli wczoraj) się nie obudziłam. A jak już się obudziłam to się okazało że potworek sobie nie poszedł tylko dalej siedzi na szafce (z wizualizacjami można więcej zrobić niż się wydaje). Siedzi i przekrzywia głowę bez wyrazu. Powinnam się tym zainteresować. A co zrobiłam? Uznałam że to niemożliwe, wstałam i poszłam się zmusić do śniadania. Łaził za mną cały dzień A ja cały dzień udawałam że nie widzę.
Z tego punktu są dwie drogi: mogę próbować coś z nim zrobić albo dalej udawać że wcale go nie ma (bo przecież bohaterka jestem i nie będę się nad sobą kurwa użalać). Dzisiaj jeszcze mam wolny dzień. Liczę na to że jak się tym razem obudzę to już serio go nie będzie bo jego obecność wszystko spowalnia i utrudnia.
Serio BARDZO na to liczę. Bo to by był bardzo bardzo zły moment na powtórkę z rozrywki po prawie 5 latach względnego spokoju.
Znam „życie” z depresją. Uwaznosc i autodiagnoza na porządku dziennym. Ten potworek bedzie rósł. To nie są żale, to nie jest slabosc, to walka, czesto o przeżycie. Walcz już. Nie odkladaj. Bo dobrze wiesz co to jest, ale dasz radę. 😙
PolubieniePolubienie
Wiem, ale wolę nie wiedzieć bo teoretycznie mam 2 tygodnie czekania zanim mogę uznać że dupa, się jednak zjebało. Zamierzam wobec tego poczekać aż urośnie do takich rozmiarów że pani J. nie będzie mogła tego zbagatelizować, bo inaczej powie mi że sobie wymyśliłam. Na razie poradziłam sobie uspokajaczami więc cały dzień siedzę bardziej jak tępa marchewka niż człowiek, ale to mi przynajmniej dało chwilę oddechu od lęku i zapierdalania bez przerwy. Nic nie czuję i jest mi zajebiście dobrze z tym że nic nie czuję. Co tylko niestety pokazuje w jakim stanie byłam chwilę wcześniej 😦
nie zamierzam się z tym bić cokolwiek się nie stanie – szkoda energii. Przyszło to i przejdzie. Jedyne co muszę zrobić na pewno to obciąć ponad połowę zadań jakie mam do zrobienia, co będzie bolesne dla innych. A może nie będzie. A może się okaże że nic się nie stanie. Ciekawe w sumie.
Dziękuję 🙂
PolubieniePolubienie