Jak dziecko

Niesiona emocjami (jak zwykle) chciałam napisać (jak zwykle) że coś znowu pieprznęło (jak zwykle…).

Ale nie napiszę. Nie napiszę bo może wreszcie czas zacząć być tą mityczną dorosłą. Przestać zajmować się własną głową, niezależnie od tego co się z nią dzieje. Przestać zajmować się własnym wnętrzem i skupić się na świecie zewnętrznym. Bo tak przecież robią dorośli, normalni ludzie. Tak powinno być.

Przecież „feministki som gupie”. Ale ja chyba nie mam nawet prawda siebie nazywać feministką, bo nie jestem aż tak aktywna i wojownicza jak się kojarzy stereotyp o feministkach.

Z czymś mi się jednak te usilne próby wciśnięcia we „właściwą foremkę” kojarzą.

Przecież już to przerabiałam. Dawno temu.

Nie baw się w ten sposób.

Nie mów tego.

Daj cioci buziaka. Jak to nie znasz i się boisz, przecież nas odwiedziła jak miałaś pół roku! Wstyd, nie wolno tak.

Nie obcinaj lalkom włosów.

Nie układaj budowli z poduszek, one są od leżenia na łóżku a nie od zabawy.

Jak nic nie robisz to weź pozmywaj (czytałam książkę…).

Nie zmieniaj ubrań kilka razy dziennie.

Nie ubieraj się tak.

Nie wchodź tam.

Nie patrz tak.

Chcieli dobrze.

A może rzeczywiście jęczę. Może jestem wkurzająca, może rzeczywiście postrzegana jestem tak a nie inaczej jak tylko dziecko nie chce się dopasować do tego, co czyimś zdaniem powinno robić. Z mojego punktu widzenia znaczy to na ten moment tyle, że straciłam człowieka do dzielenia się swoimi myślami i emocjami z. Nie będę mu już dłużej jęczeć. Powinien być zadowolony. Lekcja głównie dla mnie. Tak jak mówiła pani J., „rób jak kotki, nie pokazuj brzuszka dopóki ktoś nie udowodni, że na to zasłużył”. Śmiałam się z niej. Ale ona ma rację. Ludzie nie chcą nadmiernej otwartości, ona ich męczy. Ale nie chcą tylko pewnego jej typu, tego trudnego. Całą resztę rubaszności i wesołości jak najbardziej przyjmą.

W gruncie rzeczy to rozumiem. Raz bardziej, raz mniej.

Myślę że w tym przypadku przegięłam z chęcią dzielenia się tym co mnie boli. I ważniejsze się stało to jak „jestem postrzegana” niż kim rzeczywiście jestem, co rzeczywiście mówię i jaka jest prawda. Też istotna lekcja. Nie dziel się za bardzo, nawet z kimś kogo uważasz za przyjaciela. Bo musiał mieć świadomość że nie rozmawiam tak z każdym, wobec czego te uwagi oznaczały tak naprawdę jego własne opinie, a nie to co ktoś hipotetyczny może sobie pomyśleć.

Zapytałam L. czy powinno mnie to boleć.

Tak naprawdę było to pytanie czy to że boli na pewno jest normalne.

I dalej nie wiem. Nie będę już jęczeć.

Ale zaskakująco mocno przypomina mi to dzieciństwo.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s