Spokój

Przyglądam się horyzontowi. Jest ciemno. Przyglądam się czemuś czego widzieć nie mogę, chociaż wiem, że tam jest, bo był zawsze. Jednak go nie widzę. Skąd więc ta pewność, że przyglądam się horyzontowi a nie ciemności?

Dzisiaj był dzień kaca. Ciężkiego kaca. Nie umiem określić po czym bardziej. Nie będę się w to zagłębiać. Po co.

Lubię kiedy kolejne elementy układanki wskakują na swoje miejsce. Lubię to uczucie. Spotkałam się z nim dzisiaj w parku. Dreptałam smętnie ścieżką zastanawiając się co się ze mną stało. Co się stało z tym wszystkim co osiągnęliśmy po tylu latach. Nawet mi się już płakać nie chciało. Nie rozumiałam. To przecież nie miało sensu. Przechodziłam przez te same informacje od nowa, ciągle i ciągle powtarzając wszystkie kroki, ale nic nie miało sensu. Frustracja. I przypomniałam sobie o istnieniu tego cholernego bloga. Wyjęłam komórkę. Ale bloga ukryłam. Schowałam komórkę. Przecież mam to wszystko w głowie. Cofnęłam się do własnych zasad. Co robię źle?

Kwestionowanie założeń. Jakie jest najbardziej oczywiste założenie którego nie zakwestionowałam?

Zaraz potem do głowy wpadły mi po kolei te dwa zdania. Bez związku ze sobą. I kliknęło. I to był ten moment, w którym z wrażenia przestałam oddychać. Zeszłam ze ścieżki, usiadłam na trawie… zamknęłam oczy, zwróciłam głowę w stronę słońca. I zaczęłam się śmiać. Bo wiedziałam że właśnie zrozumiałam co i dlaczego się ze mną dzieje od dwóch miesięcy. I jak zwykle to po prostu wymagało tego jednego puzzla. Tej jednej informacji, bez której cała układanka nie miała sensu. Teraz ma.

I teraz siedzę, oddycham spokojnie i głęboko, patrzę w horyzont ponad ekranem laptopa i myślę sobie, że warto drążyć. Warto myśleć, kombinować, przyglądać się czemuś nawet setki razy, bo ten moment w końcu przyjdzie. Jest mi dobrze. Cały niepokój się rozpłynął. Nie ma żadnych nerwów, nic mnie nie drażni, nie czuję się niewystarczająca. I kocham swoje życie. Znowu. To nawet nie jest emocja, to jest po prostu świadomość tego kim jestem i po co robię to co robię. Wczoraj dałabym wszystko za to żeby być kimś innym. Kimkolwiek. Dzisiaj nie chciałabym być nikim innym. W tym ciele, w tym miejscu i w tym czasie jest mi dobrze. Po prostu dobrze.

Nawet z najgłębszej doliny jest wyjście. Trzeba tylko odpowiednio długo iść.

Jedna uwaga do wpisu “Spokój

  1. Witaj Leno,

    Pięknie i prawdziwie napisane. Czasem jeden brakujący element sprawia, że obrazek nie ma sensu. Ale warto się nie poddawać, walczyć o to, by być najlepszą wersją samego siebie.

    Pozdrawiam słonecznie.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s