Dlaczego nie jest dobrze jak jest dobrze

Gapię się na tą cholerną ścianę i chce mi się śmiać. Już nie gada ze słuchawką, teraz tylko gra na komórce. Gorączka nie spada.

Przytargałam sobie do sypialni biurko, bo trzymanie laptopa w łóżku jest jednak głupie. Znowu jest pierwsza w nocy. Znowu nie śpię. Ale tym razem już bez tego kamienia. Po prostu chce mi się śmiać. Nawet się dusić przestałam.

Zasada działania jest prosta: nie wszystkich da się uratować. Nie wszystkich da się wyciągnąć, głównie dlatego, że nie wszyscy tego do cholery chcą. I żadne moje widzimisię tutaj niczego nie zmieni. Ale ciągle się uczę akceptować to, że ludzie mają prawo tkwić w tym, w czym ich zastałam, i nic mi k*wa do tego. I to ja tu będę ta nienormalna jak będę myśleć inaczej. Równowaga. A moje szalki z hukiem machnęły w jedną stronę.

Więc wszystko co teraz napiszę jest informacją dla mnie samej z przyszłości. Wiem, że kiedyś do tego wrócę, wobec czego zostawiam sobie tą ściągawkę.

Tak jak napisałam powyżej: nie wszystkim możesz pomóc. Nie wszyscy zresztą tej pomocy wymagają, nawet jeśli wydaje ci się inaczej. I nie, sytuacja, w której jesteś, nie jest jakaś inna. Nie jest wyjątkowa, stosują się do niej dokładnie te same reguły, a jeśli jesteś przekonana, że jest inaczej, to informuję, że nie, nie jest. Dyskutowanie z tym nie ma sensu, na koniec i tak dojdziesz do dokładnie tego wniosku. Nie wierzysz? No cóż, to wiedz, że kiedy to piszę, to się sama z siebie śmieję bo też nie wierzyłam. A teraz właśnie siedzę i tak wyszło. Więc się zastanów.

Nie jesteś wszechmogąca. Serio serio. Nieważne jak dobrze rozumiesz jakiś aspekt funkcjonowania człowieka i ile badań znasz, tak czy inaczej to jest tylko prawdopodobieństwo. Nie ma bata, żeby działało tak jak ty chcesz. Działa tak jak działa, i nadal możesz mieć do czynienia z kimś, kto akurat będzie w tym jednym procencie. To nie jest niemożliwe.

Nie każdy musi cię lubić. I ty nie każdego musisz lubić. Niby banał, a ciągle o tym zapominasz. Ciągle chcesz, żeby ludzie czuli się przy tobie lepiej. Czasami chcesz za bardzo i kończysz struta, bo tyle złego się dzieje na świecie. To jest straszne. To jest straszne, że dobrzy ludzie obrywają, że cierpią. Ale nie będzie im lepiej jak będziesz cierpieć razem z nimi. Współczucie jest ważne. Zrozumienie jest ważne. Uznanie bólu i krzywdy jest ważne. Ale patrz na punkt pierwszy. To okropne. Bezsilność jest okropna. Ale pogrążając się w żalu, beznadziei i rozpaczy tworzysz tylko kolejne nieszczęście. Wiesz dlaczego. Wiesz dokąd prowadzą cię myśli. Nie muszę ci tego pisać. Nie masz się na to odwrażliwiać, ludzi znieczulonych mamy aż nadto, ale cierpienie za miliony też nie jest wyjściem. Znajdź równowagę. A przynajmniej się postaraj.

Bądź cierpliwa. Ja wiem, że emocje. Ja wiem, że nie mamy czasu. Ale pewnych rzeczy się nie przeskoczy i nie ominie. Dobrze to wiesz, przypomnij sobie ile czasu trwa już twoje wyplątywanie się z własnych węzłów. A masz przecież łatwiej. Więc nie naciskaj, nie na siłę, i nie irytuj się jak nie wychodzi. Każdy ma swoje własne tempo. A czasami w ogóle nie ma, bo stoi w miejscu. Bo chce albo musi. I to też jest ok. Pokora wobec życia bardzo je ułatwia.

Nie wszystko musi się udawać. Nie zawsze tak dobrze wyjdą ci improwizacje. Czasami zawalisz na całej linii, że aż będzie wypadało tylko się schować pod miotłę i nigdy więcej nie wychodzić. Ale nie wiesz wszystkiego. Nie da się. Czasami nie wyjdzie nawet jak będziesz się bardzo starać, jak włożysz w to górę wysiłku i zaangażowania. Wydawało ci się do dzisiaj, że dawanie sobie czasu na ochłonięcie i rozumienie, że to tylko kolejny szczebel, kolejna okazja do nauczenia się czegoś nowego, dotyczy wyłącznie studiów i pracy. Ale jednak nie tylko. Dotyczy też wszystkiego innego. Możesz siedzieć pod tą miotłą i rozpamiętywać jak ch*jowym człowiekiem jesteś, jak głupio wyszło, jak źle się zachowałaś czy cokolwiek innego, ale czy to cię kiedykolwiek zaprowadziło w inne miejsce niż to, w którym zawsze kończysz w takich sytuacjach? Nie. To czemu uważasz, że jest sens siedzieć i grzebać w tym dłużej niż to konieczne? Wypuszczenie tych emocji w jakiś kontrolowany sposób (na przykład przez płacz albo jakąś inną reakcję) jest potrzebne, przeżycie ich też, ale dalsze nakręcanie ich potem już nie. Więc przeżyj emocje, wyciągnij wnioski i rzuć się w nowe wyzwania.

Nie zapominaj co jest dla ciebie ważne. Ale naprawdę ważne. A nie ważne w tej chwili, w silnych emocjach. Jeśli wiesz, że normalnie ważny jest spokój, to nie myśl, że jak w tej chwili masz ochotę skoczyć ze spadochronem, to tak będzie zawsze. Nie myśl, że zawsze będziesz mieć nieskończone pokłady siły na trudne rozmowy. Nie myśl, że jesteś niezniszczalna, bo nie jesteś. I nie możesz w nieskończoność dawać z siebie tyle ile się da (przypomnij sobie, co mówił SK – było w tym dużo racji) a nawet więcej, bo to cię wykańcza. Równowaga.

Nie jesteś odpowiedzialna za szczęście innych. I to jest chyba najważniejsze, co musisz zapamiętać. Jesteś odpowiedzialna tylko za swoje własne szczęście. Bo ludzie mają oczekiwania, zawsze mieli i zawsze będą mieli, tak jest skonstruowane społeczeństwo i to się nie zmieni. A z oczekiwaniami zawsze wiąże się rozczarowanie, że ktoś ich nie spełnił. Więc jeśli nie spełniasz czyichś oczekiwań, to tylko od ciebie zależy czy pozwolisz temu faktowi wpłynąć na twoje życie i cię niszczyć. Bycie dla kogoś nie oznacza że ktoś ma prawo zmusić cię do dostosowania się do jego wymagań. Jeśli to naprawdę będzie tego warte, to sama się dostosujesz, bo będziesz widzieć, że tobie też tak jest lepiej. Ale z własnej woli. I o to tu chodzi. Ale nie odpowiadasz za to, że ktoś jest nieszczęśliwy. Powtórzę to jeszcze setki razy. Ani ktoś nie odpowiada za twoje własne szczęście. To tylko twoja odpowiedzialność. Wobec czego nie oczekuj, że ktoś może sprawić że będziesz szczęśliwa, jeśli sama tego w jakiejś chwili nie chcesz. Nie sprawi. Bo to twoja decyzja.

Na razie tyle. Taka nirvana trochę teraz mi cicho szumi w głowie. Ucięłam kaktusowi w plecaku kolce. I jest mi z tym o wiele wiele lepiej. Jest spokój. Przestałam się tak dziko rzucać. Bo przestało kłuć. Jest mi dobrze. Dlatego siedzę i się uśmiecham do ściany. Lubię ten stan.

2 uwagi do wpisu “Dlaczego nie jest dobrze jak jest dobrze

    1. Nie znam 😊 ale dziękuję, zobaczę sobie. Doszłam do punktu w którym zacznę gromadzić i katalogować to co mi się może przydać kiedyś. Przebiłam się przez swoją bańkę mydlaną. I nagle okazuje się że to już było. Że już to znam. Że nie ma sensu ciągle od nowa wymyślać koła. Czyli wracamy do heurystyk. Chociaż nie wiem czy to to samo w sumie 😊

      Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s