Chcę żeby cierpiał

Będzie „krótko”, bo napisane na ten temat w podręcznikach różnych jest dużo, a ja się nie chcę powtarzać. Napiszę tylko to, co sama w związku z tym przeżyłam wczoraj i co w związku z tym wywnioskowałam.

Złapanie samej siebie „na gorącym uczynku” nie jest proste, ponieważ zwykle w silnych emocjach nikt nie myśli o czymś takim jak analityczne spojrzenie na swoje zachowanie i swoje uczucia. A nawet jak zauważy o co chodzi, to z reguły od razu przechodzi do realizacji, tak jak w przypadku tytułowego „chcę żeby cierpiał”. Jakoś bardzo nie lubimy szczerego spojrzenia na własne emocje. A już na pewno nie w momencie, kiedy one się dzieją, noooooo, bo przecież co ty mi mówisz, że mam się przyglądać swoim emocjom, ja muszę już teraz zrealizować to, co one mi mówią! Muszę!

Tak w zasadzie działają emocje. Musisz i już. Ale czy na pewno?

Wczoraj rano ktoś sprawił mi przykrość, w moim odczuciu lekceważąc sobie moje problemy, co zabolało mnie tym mocniej, że była to bliska mi osoba, na której mi zależy. W całym niedowierzaniu jak osoba ta mogła coś takiego napisać i jak mogła tak mnie potraktować, płacząc i czując się jak największe gówno pod słońcem (taki był niestety efekt), zaczęłam wyrzucać z siebie zarzuty pod jej adresem, ale to mi nie wystarczało. Wiedziałam, że osoba ta nie ma bladego pojęcia jak to jest czuć się w ten sposób i takie też były moje zarzuty. Ale to też było za mało. W końcu, tknięta impulsem, wpisałam w wujka gugla frazę

Chcę żeby cierpiał

I wiecie co? I znalazłam. Znalazłam na forach setki pytań tego typu. I jeszcze więcej odpowiedzi. I to te odpowiedzi są o wiele ciekawszą sprawą. Bardziej lub mniej głupie, więcej lub mniej wyzwisk, ale wszystkie można było sprowadzić do kilku „kategorii”:

  • masz nierówno pod sufitem
  • jesteś tak samo złym człowiekiem (eufemizm), jak osoba, którą chcesz ukarać
  • jesteś gorszym człowiekiem, niż osoba, którą chcesz ukarać
  • będziesz tego żałować
  • nic ci to nie da, poczujesz chwilową satysfakcję, a potem będziesz się czuć jak g*wno
  • nie warto
  • idź do psychiatry
  • nie dawaj mu/jej tej satysfakcji że się przejmujesz
  • zignoruj, to zaboli bardziej
  • pokaż mu/jej, że nic nie zdziałał, że masz to gdzieś
  • i na koniec zbiorczo: wszelkiej maści rady jak aktywnie kogoś zranić, które sobie pominę, bo jak dla mnie to najlepszy dowód, co potrafią wymyślić ludzie, żeby się zemścić.

Co z tego wynika? Dla mnie dużo. Dotarło do mnie, co to jest za uczucie, które czuję. Że nie tylko ja tak czuję… oraz że nie jest to nic złego samo w sobie.

Dlaczego tak myślę? Bo to raczej normalne.

A konkretnie raczej normalnym jest chęć walczenia o siebie i swoje uczucia. A takowa się właśnie pojawia, kiedy ktoś te uczucia rani. Ludzie interpretują tą złość i chęć zemsty jako coś absolutnie negatywnego i złego, czego człowiek powinien się wstydzić. I to mnie nie dziwi, bo ludzie z natury swojej zupełnie nie potrafią i nie mają potrzeby wchodzenia w czyjeś buty. Moim zdaniem poza naprawdę dziwnymi przypadkami sadystów z natury, większość tego typu myśli pochodzi wcale nie z immanentnie złego charakteru człowieka. Nie wydaje mi się, żeby naturą człowieka było krzywdzenie innych ludzi. Sądzę natomiast, że jak najbardziej naturą człowieka jest próba „przekonania” kogoś do zmiany zachowania, najlepiej na takie, które będzie nam odpowiadało.

Widzicie już dokąd zmierzam?

To dość oczywiste.

Chcąc, żeby ktoś cierpiał tak jak my (bo to najczęstsza forma), tak naprawdę chcemy mu pokazać, jak się sami czujemy, jakie to jest ch*jowe, i liczymy na to, że jak sam to odczuje, to przestanie nas ranić, bo zrozumie, jak bardzo cierpimy.

Nie ma w tym w sumie cienia bycia złym, prawda?

W sumie to jest dość proste, zwłaszcza jeśli czujemy się bardzo zranieni, niesprawiedliwie, bez powodu, i to przez kogoś bardzo bliskiego, kto powinien teoretycznie nas wspierać.

Teoretycznie.

Wiecie dlaczego to po prostu nie może działać?

Bo mamy różne oczekiwania. Mamy różne oczekiwania względem tego, jak naprawdę powinno wyglądać wsparcie, co ono znaczy i kiedy powinno się okazywać jakie jego rodzaje (o ile ma się to szczęście, że się rozumie, że wsparcie może wyglądać zupełnie inaczej niż klepanie po plecach i pocieszanie). Ja w swojej głowie mogę sobie wyobrażać, że prawdziwe wsparcie w moim przypadku to będzie rozmowa, potwierdzanie tego co myślę i okazywanie zrozumienia. A ty możesz sądzić, że w moim przypadku najlepsze będzie pieprznięcie z liścia w twarz i porządny opierdol, bo mam się pozbierać i nie jęczeć. Ta sama sytuacja, dwie zupełnie różne perspektywy. Która jest właściwa?

Cóż. W tym przypadku prawda rzeczywiście leży pośrodku. Zdarza się to chyba dość rzadko, ale jednak tu się zdarzyło. Otóż to co ja myślę, że trzeba zrobić, to jest moja własna wizja prawdziwego wsparcia, która odnosi się do mnie… i najczęściej tylko do mnie. Do ciebie już nie. A to co ty robisz, to jest twoja wizja wsparcia, która… no właśnie, oczywiście odnosi się do ciebie i tylko do ciebie. Do mnie nie. Ale próbujesz ją do mnie zastosować, bo… uważasz, że skoro sam chciałbyś być tak potraktowany a takiej sytuacji, to każdy inny też by chciał. Ale ludzie są różni. Niektórym z liścia w twarz pomoże, innych wciśnie głębiej w bagno i spowoduje wniosek, że skoro tak zostali potraktowani, to rzeczywiście muszą być g*wno warci… i to jest ta pośrodkowa prawda. Ze względu na to, że każdy ma swoją wizję, jeśli chce się komuś naprawdę pomóc, powinno się przynajmniej spróbować wejść w jego buty. Spróbować najpierw zrozumieć, a potem gadać. Czyli krótko mówiąc, najoczywistsza na świecie empatia. Ale w obie strony, ponieważ moje zranione i upokorzone ego też może się odrobinę postarać, i spróbować zrozumieć, że ktoś dający mi w twarz z liścia może w istocie chcieć dobrze. To trudne, ale możliwe.

Dlatego właśnie kiedy ludzie zabijają kogoś z zemsty, później tak często tego żałują. Bo okazuje się, że zupełnie nie o to chodziło. Dlatego też satysfakcja jest taka krótka. Bo często bezmyślna i bezsensowna zemsta nie prowadzi do niczego więcej niż więcej cierpienia, więcej złości i więcej smutku. Nikt na tym nie zyskuje, wszyscy tracą, łącznie z osobą, która została skrzywdzona jako pierwsza. I zaznaczę tu od razu, że to nie znaczy, że trzeba w sobie zdusić własne uczucia i o nich zapomnieć. Uczucia muszą zostać wyrażone. Tyle, że może nie w formie celowego zadawania komuś cierpienia. Tym się też różni samo pragnienie, żeby ktoś tak samo cierpiał, od rzeczywistej realizacji. Na uczucia, emocje, nie ma się wpływu, one po prostu są. I to dobrze, że są, bo dzięki nim możemy jakoś przeżyć i sobie poradzić. Problem jest dopiero wtedy, kiedy człowiek zaczyna swoje pomysły powstałe pod ich wpływem wprowadzać w niezbyt właściwe czyny. Pamiętajmy: emocji nie można „kontrolować”, własne zachowanie już najczęściej tak, i to za nie właśnie odpowiadamy.

Jak się skończyła ta sytuacja? Ano tak, że górę, jak w wielu sytuacjach, wzięła nade mną analityka. I zamiast dalej się wściekać zaczęłam rozkładać to na czynniki. Zrozumiałam, że sama chęć sprawienia, żeby ktoś zrozumiał, jak się poczułam i że poczułam się źle, nie musi oznaczać sprawienia tej osobie cierpienia. Nie oznacza też, że w ogóle da się sprawić, jeśli już, żeby poczuła się dokładnie tak samo, bo uczucia są subiektywne i zależą od wielu czynników, takich jak płeć, doświadczenia, wiek i tak dalej. A nade wszystko, zrozumiałam jak ważna jest dla mnie umiejętność szczerego przyznawania się do własnych emocji, choćby tylko przed sobą. Jak bardzo oczyszcza to głowę z trujących pretensji i żalów.

Chcę, żeby cierpiał? Nie. Chcę, żeby nie sprawiał mi cierpienia. Ale czy czasami nie jest tak, że cierpienie sprawiamy sobie sami, oczekując od kogoś nie wiadomo jakiej wrażliwości, której ta osoba w pierwszej kolejności nigdy tak naprawdę nie miała? Oczekując delikatnych róż na pocieszenie, podczas gdy ona/on od zawsze hodował wyłącznie buraki?

Jedna uwaga do wpisu “Chcę żeby cierpiał

  1. Emocje i uczucia są czymś normalnych i niekontrolowanym. Jest właśnie tak jak piszesz. Jedyny problem to to, że rzadko silimy się na jakąkolwiek refleksję i analizę własnych uczuć, a to paradoksalnie jest czymś najlepszym co możemy dla siebie zrobić.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s