W przedsiębiorczości są takie dwie koncepcje tego, co właściwie w gospodarce robi przedsiębiorca. Koncepcja Kirznera mówi, że przedsiębiorca doprowadza do równowagi. Koncepcja Schumpetera natomiast mówi, że przedsiębiorca równowagę zaburza. I w sumie tak oględnie mówiąc to jest jedyna różnica pomiędzy nimi. Tego nauczyłam się na wykładzie z przedsiębiorczości właśnie (dla zainteresowanych tematem przedsiębiorczości polecam zajrzeć do książki prof. B. Glinki o tym tytule z 2011 roku). A potem zaczęłam myśleć.
I wymyśliłam, że w sumie to to można odnieść nie tylko do przedsiębiorców.
Od jakiegoś czasu zastanawiałam się, dlaczego ja lubię się uczyć i ciągle wymyślać nowe pomysły co można zrobić, a potem to robić, a większość znanych mi ludzi… mi współczuje. Tzn konkretnie starszych, no ale jednak. Babcia się ciągle dopytuje ile jeszcze lat tej szkoły i za każdym razem wzdycha jacy to my biedni jesteśmy że się musimy tyle uczyć. Do babci absolutnie nigdy nie dociera, że my się uczyć chcemy, a nie musimy. Jest to absolutnie niezrozumiałe i wręcz nienormalne żeby ktoś chciał się sam z siebie uczyć, a jeszcze żeby to lubił to już w ogóle jakaś fanaberia. Gorączka może. Przejdzie.
Dla większości ludzi (studentów również) rzeczywiście fakt lubienia nauki jest cokolwiek dziwny, bo studia trzeba skończyć i najlepiej o nich zapomnieć, są tylko po to, żeby mieć lepszą posadę. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że tak jest dla większości normalnych ludzi. A skoro istnieją normalni, istnieją również odmieńcy. I w tym miejscu właśnie wpasowała mi się teoria przedsiębiorczości – może nie idealnie, ale jak bardzo dobrze pasujący puzzel. Dlaczego?
W zależności od tego, którym „typem” jesteś, odpowiedź będzie różna. Ale powiedzmy sobie roboczo, że jeśli jesteś typem A, czyli tym normalnym, to wyjaśni ci to, dlaczego niektórzy ludzie nie potrafią dać sobie (a więc czasami i tobie) spokój, a jeśli jesteś typem B, czyli tym nienormalnym, to skąd się bierze inercja i niechęć całej reszty do działania i zmian.
(Nie wiem czy ktoś stworzył taką teorię, jak skończy się sesja i będę miała czas poszukać to dodam post scriptum odnośnie źródeł na ten temat. Na razie wszystko co piszę pochodzi wyłącznie z moich obserwacji i ogólnej wiedzy nt. psychologii osobowości)
Zacznijmy od mojego opisu tych dwóch typów.
Typ A to typ występujący w zdecydowanej większości. Ten typ uważa, że istnieje taki poziom wiedzy, który mu w życiu wystarczy i że dalej uczyć się już nie musi. Uważa też, że w życiu należy znaleźć równowagę i jak się ją już znajdzie, to należy dążyć do jej utrzymania. Wszelkie rewolucyjne zmiany spotykają się z negatywną reakcją, niechęcią czy wręcz wrogością. Jeśli ktoś się z nim/nią zgadza, to będzie dobrym kompanem życiowym, bo mają ten sam cel – znaleźć swoje miejsce, osiąść w nim i tak spędzić resztę życia. Skupia się na zaspokajaniu potrzeb braku (niedoboru), czyli takich, w których czegoś człowiekowi brakuje i podejmuje on wysiłek żeby ten brak zaspokoić, praktycznie natomiast nie ma (albo nie reaguje) potrzeb rozwoju (wzrostu), chyba, że do zaspokojenia jednej z potrzeb braku będzie musiał się jakoś rozwinąć (nauczyć czegoś nowego), ale jest to wyłącznie czasowe i zanika natychmiast po zaspokojeniu potrzeby braku. (Ciekawostką jest że Maslow stwierdził, że potrzeby rozwoju nie ujawniają się u ludzi chorych, ponieważ mają oni niezaspokojoną którąś z potrzeb niedoboru.) Wg. mnie cechą charakterystyczną dla rozpoznania jest, że typ A lubi patrzeć na efekty swojej pracy, na pracę skończoną, z której może być dumny.
Typ B spotykałam dość rzadko do tej pory, stąd pewnie moje przekonanie, że jest w zdecydowanej mniejszości. Typ B ma to do siebie, że nie istnieje dla niego jakiś poziom wiedzy, przy którym uzna, że dalej nie musi się uczyć. Uważa, że jak stanie w miejscu, to będzie się cofać. Równowaga w sumie równa się dla niego/niej nudzie, i jak tylko skończy jedno zadanie, za pięć minut wymyśla/znajduje sobie inne, bo siedzenie i podziwianie własnych dokonań wydaje mu się nudne i bezsensowne – wobec czego poświęci na to dokładnie pięć minut i pójdzie dalej. Nie cierpi siedzieć w miejscu a spędzenie reszty życia w tym samym miejscu i codziennie robiąc to samo wydaje mu się piekłem. Próbuje zaspokoić głównie swoje potrzeby wzrostu i na nich się skupia, denerwuje go jeśli musi poświęcić czas na zaspokojenie którejś z potrzeb niedoboru, ale akceptuje fakt, że one istnieją i trzeba je też zaspokajać, nie poświęca im jednak więcej uwagi i czasu niż trzeba. Cechą charakterystyczną dla rozpoznania typu B jest to, że lubi działać, robić, uczyć się nowych rzeczy, natomiast skończenie jakiejś oznacza zwykle zaczęcie kolejnej chwilę później. Tkwienie w miejscu i bycie podziwianym albo podziwianie nie jest w jego/jej stylu.
Nie wiem czy tak jest na pewno, ale uważam, że jest co cecha osobowości. A to oznacza, że w wielu sytuacjach rozpoznasz w sobie typ A albo typ B. A może oba po trochu, co też się pewnie zdarza, a co ja sobie roboczo nazwałam typem cyklicznym. Ja sama jestem zdecydowanie typem B.
Jeśli rozpoznajesz w sobie typ A, to pewnie po opisie masz wrażenie, że to ten „gorszy” typ. Jeśli tak, to wyprowadzę cię z błędu – on nie jest gorszy, on jest zupełnie normalny. I wcale nie jest bardziej leniwy, mnie twórczy czy mniej ciekawy. Takim ludziom po prostu jest o wiele łatwiej znaleźć swoje szczęście, ponieważ skupiają się na potrzebach, które da się zaspokoić, a jeśli zdefiniujemy szczęście jako zaspokojenie odczuwanych potrzeb, to stąd niedaleko do zrozumienia, dlaczego ten typ występuje częściej. Występuje częściej ponieważ wymaga o wiele mniej energii i pracy do osiągnięcia tej równowagi, a nasze mózgi z natury nie lubią się przemęczać. I to jest zupełnie normalne. Ludzie z typu B nie są szczęśliwi mogąc żyć w ten sposób – to jest dla nich tragedia. Dlatego chcą się uczyć całe życie i nigdy im się to nie nudzi – ponieważ to jest ich paliwo. Dla ciebie paliwem jest odpoczynek po pracy, dla nich jest nim działanie. Dlatego nie skupiaj się na tym ile pracy coś będzie cię kosztować, ale jaki będzie efekt – i jak bardzo będziesz dumny z tego efektu oraz jaka czeka cię nagroda. To powinno cię skutecznie motywować i uszczęśliwić, choć czasem pracy będzie dużo.
Jeśli jesteś typem B, to chciałabym, żebyś nie patrzył/patrzyła na ludzi typu A jak na leni czy coś takiego, bo oni nimi nie są – oni są zupełnie normalni. Ludziom typu B o wiele trudniej jest być szczęśliwymi, ponieważ potrzeby wzrostu i rozwoju są „otwarte” – poziom, przy którym zostaną zaspokojone, może w ogóle nie istnieć, a to znaczy, że zawsze będzie się „gonić króliczka” a można go nigdy nie złapać. Czasami prowadzi to do frustracji, która wynika właśnie z tego, że chcesz zaspokoić coś, czego się zaspokoić nie da. Tutaj kluczem jest nauczyć się cieszyć tym, że coś robisz – w trakcie robienia, a nie czekać aż efekt da ci satysfakcję, bo zwykle jest tak, że jak wejdziesz na górę, to okaże się, że dalej jest jeszcze wyższa góra. A przecież wcale nie chodziło o to żeby być na górze, bo gdyby o to chodziło, to mógłbyś/mogłabyś przecież wynająć helikopter żeby cię tam zrzucił, chodziło o to wchodzenie właśnie. O to doświadczenie wchodzenia na górę. Dla ciebie ważna jest właśnie wykonywana praca i to działanie cię uszczęśliwia.
Zdaję sobie sprawę, że trochę zagmatwałam, ale to wszystko są moje wnioski na podstawie obserwacji i teorii, które już znam. Nie są bardziej uporządkowane, bo też nie piszę pracy naukowej. Jestem ciekawa, czy moja teoria pasuje do tego, co sami obserwujecie w życiu, bo mi pasuje bardzo. Nie uważam, że któryś typ jest gorszy. Oba mają zalety i wady, ale oba się też zupełnie inaczej powinno motywować, a mam wrażenie że obecne teorie motywowania jakoś tego nie uwzględniają. Albo uwzględniają, tylko tego nie widzę jeszcze 🙂
Dobranoc i do przeczytania następnym razem 😉
Tylko gdyby to wszystko było takie proste !☺
PolubieniePolubienie