Dzisiaj będzie krótko, bo sesja się zbliża krokami milowymi.
Z jakiegoś powodu zakładam, że ludzie są z natury dobrzy. No nie wiem co mi odbiło, ale tak jest. Jakiś czas temu doszłam również do wniosku, że to ma zastosowanie, ale tylko do normalnych ludzi. Problem w tym, że w Polsce normalnych ludzi bez kompleksów, strachu, złości, skrzywionych poglądów, nacjonalizmu i wielu innych przekonań utrudniających życie… i tak dalej – to jakoś trudno znaleźć. Być może dlatego, że ci nienormalni są bardziej medialni i lepiej się sprzedają. Nie wiem, nie będę tego oceniać.
I prawdopodobnie dlatego właśnie ludziom się wydaje, że rządy prawa silniejszego to nic złego. Nie pasujesz do mojej wizji – trzeba cię „wyprostować” i wybić z głowy pomysły, że możesz mieć własne przekonania, inne niż moje. A jak się nie da – zajebać. Uciąć łeb, żeby się „zaraza” nie rozmnażała. I moje ulubione, zupełnie absurdalne: „szkoda, że cię własna matka nie usunęła”. No nie usunęła, bo mnie najwidoczniej chciała. A nie musiała. I jakby mnie nie chciała, nie miałabym do niej o to pretensji. Ale ja nie o tym dzisiaj.
Jest takie powiedzenie, że są ludzie i taborety. Mam co do niego mieszane uczucia, ponieważ z jednej strony ironicznie obrazuje, że ludzie są mniej lub bardziej ogarnięci, ale z drugiej dzieli ludzi na lepszych i gorszych, czego nie popieram. Jest jednak jakaś granica, do której można się grzecznie cofać przed naporem głupoty. Argument za pokojowym rozwiązywaniem problemów jest zawsze taki, że mamy jakieś zasady i trzeba się tych zasad trzymać, bo inaczej przejdziemy na styl dyskusji w formie, która donikąd nas nie zaprowadzi – jest słuszny, ale tylko jeśli druga strona zgadza się przestrzegać tych samych zasad. I do pewnego momentu może być słuszny nawet jeśli już ich nie przestrzega, ale w momencie, kiedy na pokojowe demonstracje przychodzą ludzie z żyletkami, żeby pociąć demonstrantom ubrania, to to już nie jest moment, w którym dalsze trzymanie się zasad można uznać za sensowne. Owszem, będziemy mieć moralną słuszność. Ale o ile mi wiadomo, moralna słuszność nie uratowała jeszcze nikogo przed atakiem i ucięciem głowy, jeśli rozwścieczony przeciwnik zdecydował, że czas przejść do czynów. Dlatego moim zdaniem właśnie ludzie z zasadami tracą swoje głowy, kiedy przychodzi do prawdziwej konfrontacji. Nie, nie dlatego, że są rzeczywiście słabsi. Dlatego, że unikają przemocy, bo w ich zasadach przemoc jest zła. Natomiast strona atakująca uważa zwykle, że przemoc to najlepszy sposób rozwiązywania problemów.
Nie masz argumentów? To mu dopierdol – to będzie twój argument. Z takim argumentem się przecież nie dyskutuje. Mam jednak złą wiadomość – pięść nie zmienia czyichś myśli i ideałów. I jeśli to jedyne, co masz do „powiedzenia”, to życiowo już dawno przegrałeś.
Miłego dnia 🙂
Najgorsze w takim ataku słownym jest to, że dobre odpowiedzi przychodzą dopiero po fakcie.
PolubieniePolubione przez 1 osoba