Ludzie normalni nigdy nie zrozumieją jak to jest 🙂 mówię poważnie, żeby to zrozumieć, trzeba przynajmniej przez jakiś krótki moment swojego życia być wariatem. Ale nie tym śmieszkowym wariatem, wiesz, takim wariatem co to się mówi „ojej jestem taki/taka crazy”, bo takie crazy to są… ehh, nie będę komentować, wiadomo o co chodzi. Mam na myśli prawdziwych wariatów. Takich z realnymi zaburzeniami. Takimi, które trzeba leczyć. Jeśli nie uważasz, że twoje wariactwo wymaga leczenia, ani nikt ci tego do tej pory nie powiedział, to nie jesteś wariatem.
Uważam, że ludzie normalni nie zrozumieją, albo będą mieli poważne problemy ze zrozumieniem o czym teraz napiszę.
No więc… poznałam samą siebie sprzed stania się normalną. No, może nie dokładnie, ale osobę bardzo podobną. Ci, którzy chorowali i też wyzdrowieli, wiedzą, jakie to uczucie. Piorunujące. Ci, którzy ciągle są zaburzeni i jakimś cudem tu trafili – mam nadzieję, że wam też się to kiedyś przydarzy.
Piorunujące jest wrażenie jakie to na człowieku robi. I bardzo dziwaczne, bo sytuacja jest znajoma, a jednocześnie zupełnie nowa. Znajomy jest schemat, nieznajome jest patrzenie z perspektywy zdrowego człowieka. Taki dualizm, jednocześnie ja i nie ja. Momentalnie mnie to żywo zainteresowało. I momentalnie rozdwoiło. Bo z jednej strony chciałam wejść z automatu w stare buty, ale z drugiej wiedziałam, że te buty już na mnie nie pasują, ani nawet mi się nie podobają… Znaczy to mniej więcej tyle, że chciałam przejść w swoje starce wzorce zachowań, przesadną emocjonalność i takie inne historie, ale… no właśnie. Ale one już nie są moje. Stare lęki już nie są moje. Tamte emocje już nie są moje.
Ku mojemu zaskoczeniu… odrzuciło mnie od nich niemal od razu!
Jestem tym tak bardzo zaskoczona bo to jest pierwsza tego typu sytuacja po tej zmianie. I pierwszy raz miałam okazję zetknąć się z tym nie w sobie, ale gdzieś na zewnątrz. Teraz, po całym dniu, nie dziwi mnie już moja własna reakcja. Piszę to tuż przed północą, jeszcze mocno zaskoczona tym co się ze mną dzieje. Sądziłam, że kiedy ona w końcu nastąpi, to natychmiast wezmą górę stare przyzwyczajenia i mechanizmy, z którymi tak długo walczyłam i nie mogłam wygrać…
I… to się nie stało. Jestem spokojna i niemal w stanie nirvany.
Niesamowite uczucie. Kiedy przekonujesz się, że dawne problemy nie mają już nad tobą przewagi i władzy.
Życzę każdemu czegoś takiego. Chociaż oczywiście w pierwszej kolejności życzę braku problemów 🙂